Trener Szczakowianki Radosław Gabiga nie ukrywa, że przesunięcie inauguracji rundy wiosennej o tydzień było dla niego jak prezent gwiazdkowy.

- Dzięki temu zamiast pierwszego meczu o punkty mogliśmy w sobotę rozegrać jeszcze jeden sparing i spokojnie potrenować jeszcze jeden tydzień – mówi Radosław Gabiga. – Zmierzyliśmy się z Unią Strzemieszyce i wygraliśmy 3:2. Przespaliśmy co prawda 10 minut, w których straciliśmy dwa gole, ale odpowiedzieliśmy trafieniami Dawida Szwargi i Artura Karpowicza, który zimą wyrósł na pierwszego snajpera naszej drużyny. W sumie zdobył osiem z 22 goli zdobytych przez nas w 13 sparingach, a gra na środku pomocy. Zwycięski gol w meczu z Unią był natomiast dziełem Dariusza Bernasia. Ważniejsze od liczenia bramek w tym meczu było jednak liczenie zawodników. Zagraliśmy w składzie Smok (46. Szymura) - Mużyłowski (46. Fraś), Szwarga, Wawrzyniak, Franiel - Mróz (60. Biskup), Łybyk (30. Swierkowski), Skórski, Karpowicz, Sieniawski (70. Bernaś) - Krakowski (70. Sierczyński).

Miałem więc do dyspozycji 17, czyli „niepełny protokół”. W tym tygodniu do treningów wracają już jednak nasz doświadczony pomocnik Józek Misztal i grający ostatnio w Odrze Wodzisław niespełna 22-letni obrońca Krzysiek Szeja. Ponadto Sebastian Dylowicz będzie próbował pogodzić swoje obowiązki w pracy z treningami i na zajęciach będę już miał 20 piłkarzy. Na razie w tej grupie nie liczę Sebastiana Chojnowskiego, bo on po operacji dopiero wznowił treningi, ale cieszę się, że jest z nami, bo jego obecność też jest potrzebna drużynie - podkreślił trener.

O komforcie jaki Szczakowianka miało w poprzednim sezonie, kiedy to w sztabie szkoleniowym był nawet trener analityk, nie ma mowy, ale Radosław Gabiga nie został sam.

- Kierownikiem drużyny jest doświadczony i oddany Szczakowiance Bogdan Paluch, a trenerem bramkarzy został Franciszek Sput – dodaje Radosław Gabiga. – To też w pewnym sensie „niezbędne minimum” czekamy na rundę wiosenną.