Problemów Szczakowianki ciąg dalszy. Pięciu działaczy klubu z Jaworzna zrezygnowało z członkostwa w zarządzie trzecioligowego klubu.

Od kilku tygodni Szczakowianka walczy o przetrwanie. Z powodu braku pieniędzy zostały zawieszone treningi. Nikt nie potrafił przesądzić, czy klub przystąpi do rundy rewanżowej. Decyzja pięciu działaczy, którzy zrezygnowali z członkostwa w zarządzie, dodatkowo komplikuje i tak trudną już sytuację.

"Niestety, przedstawiona przez prezesa Jaworznickiego Stowarzyszenia Piłkarskiego Szczakowianka Andrzeja Sojkę wizja dalszego funkcjonowania klubu jest rozbieżna z tą, którą sobie pierwotnie wytyczył zarząd. Dodatkowo postawa prezesa, jaką prezentował w ostatnim czasie oraz jego komentarze w internecie, w stosunku do osób społecznie działających na rzecz klubu i niektórych członków zarządu, jest dla nas dalece niestosowna i nieetyczna. Dlatego też podjęliśmy decyzję, że nasza działalność na rzecz Jaworznickiego Stowarzyszenia Piłkarskiego Szczakowianka dobiegła końca. Na dzień dzisiejszy, Jaworznickie Stowarzyszenie Piłkarskie Szczakowianka nie posiada jakichkolwiek zobowiązań finansowych. Wszelkich dalszych informacji o działalności klubu i jego dalszej przyszłości udzielał będzie obecny prezes Andrzej Sojka - czytamy m.in. w oświadczeniu, jakie ukazało się na internetowej stronie klubu.

Z naszych informacji wynika, że prezes - uważając, że w internecie jest anonimowy - oceniał w komentarzach swoich współpracowników. - To była z mojej strony dziecinada, za którą przeprosiłem. Wyjaśniliśmy to sobie w naszym gronie. Padło wiele gorzkich słów. Myślałem, że to zostanie między nami... Stało się inaczej. Widać Szczakowianka musi być transparentna do końca - wzdycha Sojka.

Co poróżniło prezesa z pozostałymi działaczami? W poprzednim sezonie z drużyną rozstał się trener Andrzej Sermak. Sojka bronił zasłużonego dla klubu z Jaworzna szkoleniowca. - Został zaszczuty i nie wytrzymał krytyki - wspomina działacz.

Działacze, którzy rezygnują ze społecznej pracy na rzecz Szczakowianki, byli też sponsorami drużyny. Czy bez ich pieniędzy klub przetrwa? - Myślę, że nie. Zresztą ja też od wielu miesięcy chcę zrezygnować, odejść. Przez ostatnie pół roku prezesem byłem tylko na papierze. Zarządzali inni. Chcieli dobrze. Chcieli ambitnego, wypłacalnego klubu. Nie wyszło. Były w przeszłości chwile, gdy byliśmy już w podobnej sytuacji. Wykładałem wtedy swoje pieniądze i jakoś to było. Dziś nie ma już we mnie tamtej determinacji, która towarzyszyła mi siedem lat temu, gdy postanowiłem pomóc uratować ten klub. Szkoda, że tak to się kończy - mówi prezes Sojka.