Aż sześć bramek padło w sobotę w spotkaniu rozgrywanym na Stadionie Miejskim. Szczakowianka podzieliła się punktami ze Śląskiem Świętochłowice, remisując ostatecznie 3:3.
Szczakowianka po niemal miesiącu przerwy powróciła do gry na Krakowskiej i na dobry początek podejmowała ekipę Śląska Świętochłowice. Niestety ze względu na ograniczenia wprowadzone w ramach walki z pandemią kibice nie mogli obejrzeć tego spotkania. A szkoda – oba zespoły stworzyły bowiem na murawie bardzo ciekawe widowisko. Nie przeszkodziła im w tym nawet mokra grząska nawierzchnia i padający przez cały czas deszcz.
Szczakowianka mecz rozpoczęła od mocnego uderzenia i już w 1. minucie objęła prowadzenie. W pierwszej akcji spotkania jaworznianie odważnie zaatakowali. Próbę strzału w wykonaniu Dawida Lipniaka zablokowali obrońcy, ale piłka trafiła do Pawła Cygnara. Po jego dośrodkowaniu Marcin Smarzyński skierował piłkę do Bartłomieja Chwalibogowskiego, a ten otworzył wynik spotkania. Parę chwil później mogło już być 2:0, ale po uderzeniu Igora Szopy piłka zatrzymała się na słupku. Szczakowianka grała odważnie i ofensywne, ale goście podjęli rękawicę i także coraz częściej zapędzali się pod bramkę gospodarzy. W 12. minucie dopięli swego i doprowadzili do wyrównania. Arbiter dopatrzył się faulu w polu karnym i przyznał Śląskowi jedenastkę, którą na bramkę pewnie zamienił Adrian Lesik. Parę chwil później było już 2:1 dla gości. Po dośrodkowaniu z lewej strony Bartosz Nawrocki głową zmieścił piłkę w siatce, między słupkiem, a interweniującym bramkarzem. Drwale potrzebowali zaledwie 10 minut by doprowadzić do wyrównania. Igor Szopa w polu karnym uwolnił się spod opieki dwójki obrońców i zagrał po ziemi w pole bramkowe, a tam niefortunną interwencją popisał się były zawodnik Szczakowianki – Artur Terbalyan – który z bliska wpakował piłkę do siatki. Śląsk mógł ponownie wyjść na prowadzenie, ale w świetnej akcji jeden z zawodników gości fatalnie przestrzelił z bliskiej odległości. Także Szczakowianka próbowała zaskoczyć bramkarza, ale po uderzeniach Smarzyńskiego i Chwalibogowskiego piłka nie chciała wpaść do siatki.
Drugą połowę Szczakowianka rozpoczęła w identyczny sposób, jak pierwszą, czyli od zdobycia bramki już w 24 sekundzie. Po crossowym podaniu piłka trafiła do Bartłomieja Chwalibogowskiego, ten wycofał ją w pole karne, a tam celnym uderzeniem popisał się Marcin Smarzyński. Wydawało się, że jaworznianie będą już kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku, ale po raz kolejny goście po szybkim ataku zaskoczyli podopiecznych trenera Cygnara. Po niepotrzebnym faulu we własnym polu karnym, arbiter przyznał Śląskowi kolejną jedenastkę, a skutecznym egzekutorem znów okazał się Adrian Lesik. Remis nie zadowalał Szczakowianki, która szukała sposobu na zdobycie zwycięskiej bramki. Swoją szansę miał Smarzyński, ale głową posłał piłkę nad poprzeczką. Im bliżej było końca spotkania, tym goręcej robiło się pod obiema bramkami. Na bramkę Śląska dwa razy uderzał grający trener jaworznian, swoją szansę z bliska miał też Szopa, ale nie udało się umieścić piłki w siatce. Już w doliczonym czasie gry dwie bardzo groźne sytuacje wypracowali sobie goście, ale Maciej Wierzbicki był na posterunku i zablokował oba strzały. Ostatecznie oba zespoły podzieliły się punktami, a mecz zakończył się remisem 3:3.
W najbliższych dniach Szczakowiankę czekają kolejne dwa mecze – o ile oczywiście planów Drwalom nie pokrzyżuje pandemia lub kiepska pogoda. W środę Biało-Czerwoni w finale Pucharu Polski w Sarnowie zmierzą się z Unią Dąbrowa Górnicza. Natomiast za tydzień w sobotę jaworznianie na wyjeździe o 11:00 rywalizować będą z RKS-em Grodziec.
Szczakowianka Jaworzno – Śląsk Świętochłowice 3:3 (2:2)
(Chwalibogowski 1, Terbalyan 27-sam., Smarzyński 46 – Lesik 12-k., 60-k., Nawrocki 17)
Szczakowianka: Wierzbicki – Gałka, Wadas, Drzymont, Śliwa – Lipniak, Cygnar, Skórski (69. Trzciński), Chwalibogowski – Szopa – Smarzyński. Trener: Paweł Cygnar.
Śląsk: Strąk – Watola, Gajda (46. Tutaj), Terbalyan, Seiler, Lesik, Ściętek, Nawrocki (78. Henisz), Lenert, Wach, Barteczko (60. Wasiak). Trener: Daniel Tukaj.
Sędziował: Sławomir Smaczny (Bytom)
Żółte kartki: Wadas, Gałka, Szopa – Ściętek, Seiler
Mecz bez udziału publiczności