Pierwsza drużyna rozegrała zaległą 16. kolejkę IV ligi. Mecz z MKS Śląsk Świętochłowice na inaugurację wiosny w pierwotnym terminie nie odbył się z powodu złych warunków atmosferycznych. Spotkanie rozegrano w środę 17 maja na boisku w Szczakowej.
Mecz z drużyną, zajmującą przedostatni szczebel czwartoligowej tabeli, miał przynieść punkty, które straciliśmy, remisując w kilku wcześniejszych spotkaniach. Zespół prowadzony przez trenera Pawła Cygnara pokazał już nie raz, że wiatru w żagle potrafi złapać, często po przerwie. Tak było i tym razem. Choć w pierwszej połowie sytuacji nie brakło, to zabrakło celności. Często same akcje wydawać się mogły zbyt wolno konstruowane, by zagrozić bramce przyjezdnych. Od samego początku dobrze prezentował się młody zawodnik. Jakub Jabłoński dobrze rozgrywał piłki ze skrzydła, a i jego koledzy często szukali, wychodzącego na czystą pozycję tego pomocnika. Pod koniec pierwszej połowy to on właśnie mógł rozwiązać worek z bramkami, gdy sięgał piłkę głową. Niestety w tej sytuacji zabrakło nieco szczęścia i odrobinę skoczności, by wcelować ją między słupki.
Druga połowa to więcej dynamiki na boisku i przede wszystkim bramki, które padły po każdej stronie. Dość szybko po wznowieniu, bo w 53. minucie do głosu doszedł Bartłomiej Kędzierski, który uderzył z dystansu. Piłka co prawda musnęła o rękawice bramkarza gości, ale nie miała problemu, by zatrzepotać siatką bramki. Drużyna chyba za bardzo się otworzyła, bo jej przeciwnicy szybko wyrównali po strzale niepilnowanego zawodnika. Droga do zwycięstwa była otwarta dla każdej ze stron, ale to Drwale z Jaworzna wykorzystali swoje atuty, by w ostateczności wygrać zaległe spotkanie. Kędzierski jeszcze nie raz zaakcentował swoją obecność na boisku. Niemal z książkową precyzją wystawił piłkę przed pole karne, gdzie na okazję czekał Oleksander Kotov. Ten uderzył mocno, nie dając najmniejszych szans na reakcję bramkarzowi. Maciej Małkowski wspomagał drużynę w drugiej odsłonie meczu i po jego podaniu piłka kolejny raz zawitała w bramce Śląska. Tym razem dobrze wystawioną piłkę, uderzył Mateusz Budak. Na najładniejszą bramkę meczu, jak nie sezonu, zasługuje Kędzierski, który ustalił wynik spotkania na 4:1. Kędzierski wkręcił piłkę z lewej strony boiska, która przy drugim słupku minęła golkipera przeciwników. Rezultat mógłby być inny. Bliscy szczęścia byli Jakub Sewerin, czy Michał Chrabąszcz. Zarówno piłkarze, jak i kibice dwa razy domagali się karnego za zagrania ręką. Faktem jest, że punkty pozostały w Jaworznie.
W pierwszej połowie staraliśmy się coś zrobić, ale brakło konkretów. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy podejmować stanowcze decyzje i strzelać, dogrywać piłki. Zaczęliśmy to wykonywać i przyniosło to efekty. Cieszymy się, że jesteśmy w grze i do końca jest walka.
Mówi strzelec dwóch goli – Bartłomiej Kędzierski.
Po wygranej ze Świętochłowicami objęliśmy pozycję wicelidera. Do rezerw Piasta Gliwice tracimy 3 punkty. Kolejny ważny sprawdzian już w ten weekend, kiedy to biało-czerwoni zmierzą się z trzecią drużyną tabeli – Podlesianką Katowice.
Szczakowianka Jaworzno – Śląsk Świętochłowice 4:1 (0:0)